Mogłyśmy wreszcie napawać się widokiem kwiatów, ich kolorami, zapachami, zadbanym trawnikiem, dojrzałymi jabłuszkami na drzewach. Zostałyśmy ugoszczone wspaniałym winem, herbatką wedle życzenia- do wyboru do koloru, aromatycznymi ciastami, wszystko pięknie podane w altanie obrośniętej bluszczem czy winoroślą (nie znam się :-). Słoneczko przygrzewało, humory dopisywały, a ja.... a ja zabrałam aparat bez karty pamięci!
Do teraz nie mogę sobie darować tej sklerozy...
Wyglądało to tak (Alu, wybacz że bez pytania) :
A z nami tak :)))
Czas mijał za szybko, nie zdążyłyśmy porozmawiać o wielu rzeczach.
Obdarowałyśmy się nawzajem i oglądanie prezentów, te wszystkie westchnienia i zachwyty zabrały nam mnóstwo czasu :-)
Ala przygotowała dla każdej z nas woreczek ze skarbami. Słoiczki z konfiturami, pachnące jabłuszka, gazetki dziewiarskie i szydełkowe drobiażdżki.
Dostałam również prezencik od TONKI, za wygraną zgadywankę.
Niestety, nie pochwalę się wszystkimi zdobyczami, bo : słodycze i konfitury zostały błyskawicznie pochłonięte przez moje dorastające dziecko, a gazetki wyniosłam do pracy, żeby w czasie przerwy śniadaniowej popatrzeć na coś przyjemnego. W gazetce od Tonki wypatrzyłam sweterek, który również spodobał się córce, no i klamka zapadła - MUSIMY ;) go mieć.
Pokażę go następnym razem (znaczy zdjęcie, bo trzeba wełnę zamówić, oj trzeba!)
Wszystkie cztery namawiałyśmy Magdę do założenia bloga.
Zresztą już od dawna namawiamy.
Pomóżcie nam, bo twarda jest, a szkoda, że nie pokazuje swoich chust, swetrów, no i kocyka - zapewniam, że jak WRESZCIE go skończy, to będzie się czym zachwycać.
Już jest! ;)
Mogę pokazać to :
Alu, z tych perełeczek zrobię zakładki do książek (zafoliuję je)
Dziś jest poniedziałek, a ja ciągle jestem pod wrażeniem spotkania.
Dziękuję Wam kobietki, jesteście wspaniałe!
A tymczasem skończyłam szal. Jestem zaskoczona, bo pomimo cienkości ( nie można tu mówić o grubości) nitki, zrobiłam go dość szybko. Część powstała na spotkaniu, czyli wspomnienia zapisane są na lata!
Niczym na karcie pamięci aparatu :-)
Wełna znana mi już, więc mniej więcej mogłam zaplanować zmiany wzorów.
Zrobiłam to po to, żeby w miejscu oplatającym szyję było całkiem gładko, przecież i tak wzór jest tam mało widoczny, a melanżowe włóczki czasami układają się w fajne "plamy".
Ciekawa byłam czy tu też tak się stanie i stało się :-)
Podczas suszenia nie blokowałam go zbyt mocno, żeby nie zatracił puszystości (jeśli można tu o puszystości mówić). Nie wiem, czy uda mi się go ponosić, bo dziecko się zachwyciło. Poszłyśmy w nasłonecznione miejsce i odbyła się sesja.
Najpierw studyjna - szal solo
Później dziecko przyszło i szalałyśmy po okolicy
Tak jest teraz, a tak było.... 13 lat temu :-)
Kończę wspomnienia na dzisiaj. Zapraszam do oglądania i do następnego spotkania.
Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarze - te które były i te, które będą...
mam nadzieję, że będą. :-)