Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 14 października 2014

Trudne kolory

           Nie było mnie tak długo, bo.... bo biegałam ze swetrami to tu to tam, żeby je sfotografować jak należy, ale bez powodzenia, więc poddaję się i pokażę co mam :)
           Pierwszy z nich powstał pod wpływem nagłego zachwytu nad soczystymi kolorami w pewnym zwariowanym sweterku  z gazetki. To było kilka lat temu i zapomniałam o nim, ale ostatnio przeglądałam te pisma i ponownie zaiskrzyło.
           Tym razem zebrałam odpowiednie motki, chwila roboty i mam :)))
Okazało się, że jest kompletnie niefotografowalny:)))

 Kolory w rzeczywistości są ciemniejsze i jest to piękna oliwka, ciemny turkus, śliwka węgierka i prześliczna fuksja.
Przy okazji natrafiłam na fajną  włóczkę, która jako jedyna miała odpowiednią paletę barw. Zielony (klik); Turkusowy (klik); Fioletowy (klik) ; Fuksja (klik) Sama w życiu bym ich tak nie zestawiła. To wełna 100%, a tu ciągle gorąco, więc jeszcze go nie nosiłam, ale już nie mogę się doczekać :)))
Zużyłam po jednym motku, jednak na wykończenie rękawów i dołu musiałam dokupić dodatkowy motek. Włóczka w robótce spisuje się świetnie, po praniu pozostaje bez zmian i nie sądzę, żeby była dokuczliwie gryząca. Jest dość miękka i sprężysta. Mam zamiar kiedyś do niej wrócić.

Szyję, rękawy i dół wykończyłam włoskim sposobem, robiąc ok 8 lub 9 rzędów. Powstała podwójna pliska, która jest elastyczna i ładnie się układa.

na tym zdjęciu można dojrzeć pierwszą wersję wykończenia zielenią, bo ten kolor został, jednak nie podobało mi się i zdecydowałam się dokupić motek.








A to drugi sweter całkowicie odporny na największe moje starania, żeby uchwycić rzeczywiste barwy :))). W sklepie jakoś to się udało :))))

Miałam tylko osiem motków, więc  ratowałam się przedłużonym tyłem. Może kiedyś to zmienię, jeśli w trakcie noszenia okaże się za krótki. Byłam pewna, że po praniu się wyciągnie, ale jednak tak się nie stało.Może dlatego, że robiłam dość ściśle (jak na mnie) na drutach  4mm albo nawet 3,5mm.  Cieszę się, że w miarę opanowałam tę nową dla mnie metodę wyrabiania rękawów i zamierzam nadal ją doskonalić.


Prosty i zwyczajny. Jedynym "szaleństwem" są przekręcone oczka prawe w ściągaczach.
Włóczka niesamowicie przyjemna, ma ciekawy skład, jednak w każdym motku były supełki. To było trochę denerwujące, bo musiałam je związywać na nowo, żeby nie było ich widać również po lewej stronie.
 Oprócz sweterków powstały również dwie poduszeczki w ramach wyrabiania zapasów białych włóczek, które leżą już kilka lat.
 Jedną zrobiłam ściegiem francuskim, a drugą ryżowym.
Długo nie mogłam zdecydować się na rodzaj zapięcia. Guzików nie chciałam, ale zaszywać na okrętkę również nie, więc jedna jest zawiązana na szydełkowe troczki, a druga zapinana na szydełkowe guziczki.
Na tym zdjęciu prezentuję próbkę wzoru i koloru następnego swetra. To kolejny mój zachwyt nad połączeniem barw. Zapowiada się niezła dłubaninka, bo nitka jest dość cienka, a chcę żeby  był luźny i obszerny, a przeplatanie kolorów nie należy do moich ulubionych czynności. To będzie dla mnie prawdziwa próba cierpliwości.
 A teraz chwalę się prezentami jakie ostatnio dostałam od moich Wspaniałych Koleżanek :)))

Najpierw serwetka od Marlenki. Prześliczna, delikatna. Podziwiam ją ciągle. Może sama kiedyś spróbuję...kiedyś...kiedyś... ;)
Jeszcze raz bardzo dziękuję, Marlenko! :)))


 Dostałam również aż dwa pachnące lawendą podarunki. W każdym przypadku lawenda wyhodowana we własnym ogródku i zapakowana w piękne woreczki, własnoręcznie uszyte. Wzruszają mnie takie prezenty. Naprawdę. Ten zapach przywołuje lato, niesie ciepło i słońce, przyjemne chwile.

Bardzo Wam dziękuję Alu i Krysiu!!!

Zresztą, same zobaczcie jakie to Perełeczki :))))


Śliczne, prawda?


I to w zasadzie na dzisiaj wszystko. Pozdrawiam Was jesiennie, ale za to bardzo serdecznie