Łączna liczba wyświetleń

sobota, 29 października 2011

Doczekałam się wreszcie i co... uśmiałam się! :-) Wisienka okazała się ciemniejsza niż  szkarłat, ale tylko odrobinkę. Różnica jest w zasadzie niewidoczna, a już na pewno nie na moich zdjęciach. Po raz kolejny (tym razem  na plus) przekonałam się, jak monitor przekłamuje kolory. Zresztą, pewnie to nie tylko mojego monitora wina, ale też zdjęcia w sklepie. W tajemnicy powiem Wam, że  zdarzyły mi się zamówienia całkiem nietrafione. Kolor okazał się inny i nie przekonam się na pewno. Może na którymś spotkaniu dziewiarkowym znajdę na nie chętne ;-).
Kamizelka skończona i już dziś noszona. Miła i lekka, waży niewiele więcej niż 10 dkg, guziki chyba są cięższe :-). Robiona nitką podwójną, na drutach HH nr 3. No i, niestety, mnie też nie udało się uchwycić koloru.
To nie jest czerwień, więc proszę uruchomić wyobraźnię i przyciemnić to co widać.




A sweterek już się robi. Po tych lekkościach zabrałam się za coś solidniejszego. Przybywa szybko, więc do zobaczenia wkrótce :-). Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny.

środa, 26 października 2011

Czekając na...

Jak pisałam, tak zrobiłam. Kamizelka powstawała błyskawicznie i z każdym oczkiem podobała mi się coraz bardziej, jednak...zdarzył mi się "koszmar dziewiarki"... Tak nazwałam sytuację, kiedy robótka jest na ukończeniu, wszystko wygląda pięknie, ale istnieje lekka obawa, że może zabraknąć troszkę włóczki. Taka obawa powstała, kiedy byłam w połowie drugiego przodu. Wtedy jeszcze nie wpadałam w panikę, bo liczyłam na to, że dokupię moteczek w pasmanterii. Ale.. nie mieli już ani jednego moteczka. Nie przejęłam się i zaczęłam przeszukiwać sklepy internetowe. Spoko, znalazłam. Ucieszyłam się podwójnie, bo miałam pretekst, żeby zrobić większe zakupy...bo przecież nie kupię jednego tylko takiego maleństwa, prawda? Robię więc zamówienie i co? Okazuje się, że mój kolor ma inny numer niż ten w sklepie! A wygląda bardzo podobnie. Mój to szkarłat, a tamten wiśnia :(. Przeszukałam internet i szkarłat jest tylko za granicą. Włóczki zabrakło mi tylko na wykończenie tylnej pliski, czyli kilkanaście metrów. Czy to nie koszmar? Wymyśliłam tak: robiłam z podwójnej nitki, więc zamówiłam jeden motek tej wiśni (czyli jaśniejszej) i jeden motek brązu (czyli ciemniejszej). Połączę je i ...nie mam pojęcia jaki to da efekt, ale zrobię kieszonki, żeby był dodatkowy akcent kolorystyczny i żeby ten kołnierz nie wyglądał jak z innego ubrania. Sama jestem ciekawa co z tego wyniknie :-).
No i czekając na tę przesyłkę, popełniłam kolejnego entrelaca! Ha! Wcale się tamtym tak mocno nie zmęczyłam, bo ten z cieniutkiej włóczki poszedł mi szybciutko i już go nawet zaprezentowałam w teatrze.
W poniedziałek oglądałam m.in. Olafa Lubaszenkę w prześmiesznej sztuce "Diabli mnie biorą" i do dzisiaj trzyma mnie dobry humor. Wszyscy śmiali się do łez, nawet aktorzy rozśmieszali się nawzajem :))))

Włóczka, z której zrobiłam chustę, to Regia Hand-dye Effect nr 6551, jeden motek, druty HH nr 4, a wygląda tak:








Kamizelka (mam nadzieję) niebawem.
Na razie koniec z małymi projektami. Zabieram się za swetry. Nastawiam się na kardigany, bo są praktyczniejsze. Mam już jeden upatrzony, tylko nie mogę się zdecydować, który kolor wybrać.
Pozdrawiam i zapraszam. Dziękuję bardzo za komentarze i pochwały pod poprzednimi postami.
Rosnę, ach jak rosnę!:-)

niedziela, 16 października 2011

Udało się :-)

Jak się zawzięłam, to i poszłoooo! Zrobiłam puchatego przeplatańca. Popełniłam jeszcze kilka drobnych błędów, ale ukryły się w puszystości włóczki. Kolejna chusta będzie z gładkiej wełny i wtedy perfekcja musi być. Wczoraj kończyłam ją, grzejąc się na słoneczku i wierzę, że odda to ciepło w zimowe dni.
Ale to nie ja będę się nią otulać. Chustę wręczyłam dzisiaj mojej Bratowej, z okazji imienin.
Jutro świętują Małgosie- życzę im wszystkiego najlepszego! 
Troszkę jednak odpocznę od entrelaca i zrobię  kamizelkę. Włóczkę mam  od dawna - to jest Angel Bergere de France. Robiłam już z niej bolerko (z podwójnej nitki, bo jest bardzo cieniutka 25g/273m), granatowe i jest świetne w noszeniu i praniu, leciutkie, ale jednak ogrzewa. Będąc w tym zachwycie, nabyłam inny kolor,taki bordowo-ceglasty i się teraz wzięłam. Moja koleżanka na taką odzież mówi "okryjbida", więc niech będzie, potrzebuję takiej okryjbidy do pracy, bo czasem tam zimno a czasem gorąco.

A teraz już prezentacja chusty. Niestety, nie zmierzyłam jej. Jest wystarczająco duża, żeby się opatulić, a z motka ubyło niewiele.




czwartek, 13 października 2011

Entrelac - moja zmora

Mam problem... Nie mogę "załapać" entrelaca :(. Wiem, że są różne poradniki, filmiki i że to nie jest trudne.
Tak bardzo podobają mi się  chusty z kolorowych lub jednobarwnych włóczek.
To ogromne pole do popisu dla wyobraźni, można takie cuda wymyślać, a ja... miotam się.
Opis szala widziałam w Dropsie, ale ja chcę się nauczyć robić trójkąt. Siedziałam nad tym wczoraj cały wieczór ( nie pierwszy) i nie umiem! Wgapiałam się w opisy i zdjęcia na kilku blogach. Przy drugim kwadracie wychodzi mi dwa razy więcej rzędów niż jest oczek z pierwszego. Pierwszy jest malutki, a drugi wielgachny. U innych wszystkie są takie same. Jak tak dalej pójdzie, to ostatnie kwadraty będą wielkie jak koce! :-)
A ja mam tak, że im bardziej mi coś nie wychodzi, tym bardziej chcę to zrobić. Prawdopodobnie popełniam ciągle ten sam błąd i kręcę się w kółko. Tak więc nie będzie dziś żadnej fotki, bo przecież nie pokażę tej zmaltretowanej włóczki (zatrzymałam się przy trzecim kwadraciku/prostokąciku i musiałam iść spać).
A włóczkę dobrałam trochę niefortunnie, bo to jest Verdi Dropsa czyli moher. Zaczęłam z tego sweterek - od góry, ale źle obliczyłam oczka i wychodził troszkę za duży, a po drugie... wyglądałam w nim jak truskawkowa beza z odrobinką czekolady. Nie jestem miłośniczką chust, ale kiedy opatuliłam się chustą Magdy (wersja fioletowo- zielona), to przepadłam - lekkość, delikatność i ciepło w jednym.
Dosyć biadolenia, przystępuję do kolejnego ataku. Jak się uda, będzie zdjęcie. :-)

P.S. Jeszcze czekają mnie rzędy skrócone...  Też nie umiem.
I jeszcze jedno!
Bardzo, ale to bardzo dziękuję za odwiedziny na moim (nieporadnym jeszcze) blogu i za komentarze, które dają mi tak wiele radości. Jak wiele, same wiecie...

wtorek, 11 października 2011

Magiczny szal

Tak zupełnie przy okazji powstał szal. Okazja nadarzyła się,gdy podróżowałam na imprezę, o której wspomniałam poprzednio. Kilka godzin w autobusie nie mogło minąć bezproduktywnie, chwyciłam więc druty i motek (celowo wzięłam grubszą wełnę, żeby szybko przybywało i żeby wszyscy podziwiali mnie jaka jestem prędka) (żart!).
To Magic YarnArt i miała z niego powstać moja pierwsza filcowana torebka, ale.. co tam...
"Magiczność" szala to nie tylko pochodna nazwy, ale też mój sentyment do koloru oraz ściegu. O tej wełnie mogłabym napisać bardzo dużo, to moja miłość jeszcze przed Noro. Zeszłej zimy zrobiłam z niej kilka swetrów, szal , czapki, rękawiczki, uczyłam się filcowanek (na razie tylko pokrowce na komórki i długopisy).
Zakochałam się w niej kiedy zobaczyłam pewien sweterek wydziergany przez Mariolcię stąd, właśnie z tego koloru. Długo go nie było, a kiedy wreszcie się pojawił...nie podobał mi się już tak bardzo (bo wiecie, uraz do zieleni, fioletu), aleeeee już mi przeszło i jestem nim zachwycona!
No a z wzorem też związana jest mała historyjka. Kiedy zaczęłam się wdrażać w dziewiarskie strony internetowe, nie wiedziałam, że niektóre wzory są płatne lub dostępne tylko w książkach projektantów, a ten właśnie, wybitnie mi się spodobał. Poświęciłam wiele godzin na poszukiwanie opisu (haven). Nadaremnie.... Aż zupełnie przypadkowo pomogła mi inna dziewiareczka i to w środku nocy! Nie będę opisywać całej sytuacji, ale muszę i bardzo chcę złożyć Jej pokłon aż do ziemi (umiem!). To już drugi szal, który zrobiłam tym wzorem, jest "za......sty", znaczy.. bardzo fajny. Dosyć tych wywodów, teraz zdjęcia:

Moja modelka odrabiała lekcje, więc na pozowanie zgodził się trawnik oraz słupek, który akurat się nudził
 

sobota, 8 października 2011

Oto ja

Dopiero co się żaliłam, że moja kolorowa kamizelka z Noro  jest zbyt kolorowa i nie mam jej gdzie nosić.
A tu, proszę, nadarzyła się okazja :-). Służyła mi tylko jako chwilowy otulacz, bo atmosfera była gorąca, ale przynajmniej mam świetny pretekst, żeby się pokazać....
A zatem.....

środa, 5 października 2011

Moje/nie moje pierwsze Candy

 
CANDY U BERNADKI  - rocznicowe :-)

Coś rudego

Jakieś koła ostatnio zataczam. Najpierw powrót do drutów, a myślałam, że już nigdy ich nie tknę.
Teraz wracają do mnie ulubione kolory, które...przestałam lubić :-) - zielony, rudy, czerwony.
Brąz jeszcze nie, ale za nim nigdy nie przepadałam tak jak za tamtymi. Brązy podobają mi się u innych.
No i trochę fioletowy,jednak to jest nowość u mnie. Czarny nie ma szans. Przygotowuję się do dwóch białych swetrów, ale to będą grube włóczki.
Rudą alpakę Artesano kupiłam już dawno i wcale mi się nie spodobała "na żywo", a dziś... nie mogę się nią nazachwycać. Co to się z człowiekiem dzieje... na stare lata :-).