Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 marca 2014

Pożegnanie zimy i wiosenna etiuda

Z olbrzymią ulgą mogę ogłosić zakończenie swetra, który robiłam przez pół zimy i już w pewnym momencie nie patrzyłam na niego jak na sweter, tylko jak na zadanie do wykonania.
Ale od początku. Dość dawno temu w jakiejś książce z wzorami zobaczyłam jodełkę. Bardzo mi się spodobała, ale opis wykonania był tak nieczytelny, że przez dłuższy czas wykonanie pozostawało tylko w sferze marzeń. Na szczęście  internet otwiera nam wszystkie bramy, nawet jodełkowe :) Zupełnie przypadkiem natrafiłam na ten filmik (klik!) i wsiąkłam całkowicie.  Zrobiłam chyba półmetrową próbkę na wszelakie układanie oczek w celu ich gubienia i dodawania. Okazuje się, że ma to ogromne znaczenie i efekt jest za każdym razem inny. Wybrałam wreszcie opcję najbardziej dla mnie wygodną i zaczęłam projektowanie. Zwyczajowo miało być raglanem od góry, ale pomyślałam, że może mi się poszerzanie z jodełką nie udać, więc postanowiłam zacząć od dołu, bo gubienie jest łatwiejsze, ale... wcale nie. O tym przekonałam się dużo później. Zrobiłam więc korpus do pach, rękawy na płasko i zszywałam je, żeby nie mieć problemów z wzorem i kiedy połączyłam wszystko razem i rozpoczęłam gubienie oczek na raglan, zaczęły się schody. Wzór mi się "rozjeżdżał", musiałam dokładnie liczyć oczka każdej części, a w dodatku korpus był dość szeroki i gubienie nadmiaru oczek w wyższych partiach było niemożliwe.
Kiedy byłam już przy szyi, miałam o połowę oczek za dużo. Żal mi było to pruć, więc kombinowałam, że może zrobię kołnierz, albo kaptur, aż dojrzałam do decyzji o spruciu.
Zwykle nie jest mi żal, kiedy zrobię źle, ale martwiłam się, że nie mam koncepcji jak to wykonać dobrze. Odłożyłam więc jodełkowanie na jakiś czas i wróciłam z nowymi siłami. 
No i...poszło! :)
Znając poprzednie błędy, starałam się ich nie powtórzyć i powoli, powoli dobrnęłam do końca :)))
                                                                                 
                                                                                                 
 Tak wygląda moja wersja jodełki

                                                                                                                                           

pierwsze wykonanie, to brzydkie  - widok połowy przodu

i po poprawce
tył wygląda tak
a całość tak



Guziki w najbliższej perspektywie i mogę hulać :)))
Technicznie:
Włóczka, to połączone dwie nitki- Quito Cheval Blanc i Alpaca Dropsa.
Niestety, nie wiem ile motków, bo już wcześniej robiłam coś z tej wełenki i sfilcowałam końcówki.
Druty chyba 4mm lub 4,5mm
Zmęczyła mnie ta robótka, więc od razu zapragnęłam zrobić coś łatwego, szybkiego, no i... kolorowego.
W dodatku zaczęła się wiosna, rower poszedł w ruch, więc i robótka wędrowała ze mną.
Nie jest wcale cienka, przeciwnie, wełna jak się patrzy, ale wiosną przecież bywa chłodno.
Moja wiosenna etiuda tak rozkwitała wraz z kwiatuszkami:


Zostały mi już tylko rękawy, więc pewnie niebawem zaprezentuję moją wiosenkę. Wszystko byłoby szybciej, gdyby nie to, że nadal dopada mnie zimowa ospałość. Dziś musiałam się mocno postarać, żeby napisać ten post. Proszę o wyrozumiałość, jeśli coś jest namieszane. :) Ożywię się wraz z dłuższym dniem. W dodatku za parę dni zmiana czasu. Dźwignę się :)))
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wszystkim samych słonecznych dni.

środa, 12 marca 2014

Pięty "słodkie pomidorki"

 Bardzo się cieszę, że Wam się podobały moje poprzednie prace i dziękuję za komentarze. Tymczasem skończyłam skarpetki, o których wspomniałam. Ściągawkę w postaci tego filmiku (klik) dostałam od Marlenki i wspólnymi siłami rozpracowałyśmy metodę.
Nie jest trudna i polega na trzykrotnym powtórzeniu motywu zostawiania i odzyskiwania oczek. Inny rodzaj rzędów skróconych. Nie tworzą się dziurki, lub są niewielkie. Rozpoczęłam od palców i tutaj zastosowałam rzędy skrócone, ale przecież można inaczej, jeśli ktoś nie lubi. Następnie wykonałam stopę na długość jak do pięty z rzędami skróconymi. Dalej dzielimy ilość oczek na trzy części, gdzie jedna trzecia to przód stopy, a dwie trzecie tył. Pani na filmie pokazuje to bardzo ładnie i dokładnie. Po każdej sekwencji odkładania oczek przerabiamy dwa pełne okrążenia. Po trzecim powtórzeniu układamy oczka jak pierwotnie - pół na pół i robimy cholewkę.
 Tak wyglądają w całości, u mnie typowo, bez ściągacza, wykonane podwójną nitką - skarpetkową i alpaką.
 A to jest rozpaczliwa próba pokazania jak układa się na stopie. Nie miałam do dyspozycji żadnej innej,  jak tylko swoją.
 Tutaj zbliżenie pięty po prawej stronie
I po lewej stronie. Dość dobrze widać miejsca zostawiania oczek.
To wszystko :) Mam kolejne ciepłe skarpetki, które ciągle są potrzebne, bo pomimo pięknych i słonecznych dni, noce są nadal mroźne.

Jak się łatwo domyślić, nie mam koncepcji na skończenie swetra i szczerze mówiąc, trochę już mnie to irytuje...
Pozdrawiam wiosennie i idę oglądać Wasze blogi, może znajdę jakieś fajne rozwiązanie :)))

środa, 5 marca 2014

Szału nie ma-czyli drugiego pół i takie tam

    

 Troszkę mnie nie było. Wszystko, co teraz pokażę, wykonałam już dawno, w styczniu i na początku lutego. A później był zastój spowodowany zwiększoną aktywnością ruchową - rozpoczęłam sezon rowerowy i zapisałam się na zajęcia fitness. Coraz więcej włóczki na swetry mi idzie, trzeba było coś z tym zrobić! :) Konkretnych efektów w postaci utraconych kilogramów na razie brak, ale przynajmniej jestem dotleniona i mogę na bieżąco obserwować jak wiosna się wprasza.
Tytułowe pół swetra będzie za chwilę, a najpierw pochwalę się kolejną chustą podobną do Echo Flowers z mięciutkiej Bambi Grignasco. Ominęłam border z nupkami i zakończyłam ostatnim motywem z opisu. Wykorzystałam dokładnie dwa motki - czyli ok. 450m nitki. Kolor jest całkiem inny, piękna fuksja, niestety aparat zawiódł....albo ja.
Może kiedyś "złapię" właściwy odcień. Tymczasem chusta sprawdza się w codziennym otulaniu mojej szyi. Bardzo ją lubię.


 Rok Skarpetki u mnie nadal trwa i tak myślę, że nieprędko się skończy. Znalazłam zupełnie przypadkiem , szukając innej włóczki, motek kolorowej wełenki kupionej z 10 lat temu. Kolory ładne, takie jak lubię, ale wtedy przeraziła mnie jej grubość czyli cienkość :). Szybko zwinęłam w podwójną nitkę, ale nic wtedy nie powstało. Rozdzieliłam ją na dwa kłębuszki i miałam gotowy pakiecik na skarpetki. Wzięłam dropsową alpakę w kolorze myśliwskiej zieleni (nie podobała mi się) i w połączeniu z kolorkami nabrała urody. Zostało jeszcze na czerwone skarpetki, ale tylko na spodnią część.
 Kolorowej włóczki wystarczyło tylko do połowy pięty. Moim zdaniem zupełnie przypadkowo wyszło dość fajnie. U mnie tak bywa, że najlepszym projektantem jest przypadek :)))

Odpoczywając od dziergania, podziwiałam znowu szalejący w moim mieście Festiwal Światła. Impreza była połączona z otwarciem XI Światowych Zimowych Igrzysk Polonijnych Był przemarsz sportowców, zapalenie znicza, koncert zespołu Piersi i przepiękne fajerwerki.
A kolejną atrakcją są otwarte od poniedziałku Termy Cieplickie. Nie miałam jeszcze okazji skorzystać, ale myślę, że niebawem się wybiorę.
 No i wreszcie wspomniane wcześniej pół swetra. Zrobiłam kiedyś kamizelkę. Wykonana prawidłowo, wszystko ok, tylko że jej nie nosiłam. Jakoś źle się w niej czułam. Postanowiłam dorobić rękawy. Zostało mi sporo rudej Limy z ostatnio pokazywanego pasiaczka. Okazało się, że to był dobry pomysł. Wygląda tak i zapewniam- o to chodziło! :)))
 W planach jeszcze jest wymiana guzików. Już je nawet kupiłam, ale to szycie!
 Takim to sposobem mam szybko nowy sweter! :)
A tutaj zajawka nowego (dla mnie) sposobu na wyrobienie pięty w skarpetce. Wczoraj się nauczyłam :))) Więcej napiszę i pokażę jak skończę.
No i teraz muszę się przyznać, że przez cały ten czas powstawał  WŁAŚCIWY sweter, ale... ciągle nie jest skończony. Realizowałam pewien pomysł, ale mi wyobraźni dziewiarskiej zabrakło, muszę pruć i pruć. Aktualnie czekam na przypływ nowych rozwiązań, a tymczasem pozdrawiam przedwiosennie i życzę zdrowia. Dookoła mnie wszyscy kichają i prychają...