Ale od początku. Dość dawno temu w jakiejś książce z wzorami zobaczyłam jodełkę. Bardzo mi się spodobała, ale opis wykonania był tak nieczytelny, że przez dłuższy czas wykonanie pozostawało tylko w sferze marzeń. Na szczęście internet otwiera nam wszystkie bramy, nawet jodełkowe :) Zupełnie przypadkiem natrafiłam na ten filmik (klik!) i wsiąkłam całkowicie. Zrobiłam chyba półmetrową próbkę na wszelakie układanie oczek w celu ich gubienia i dodawania. Okazuje się, że ma to ogromne znaczenie i efekt jest za każdym razem inny. Wybrałam wreszcie opcję najbardziej dla mnie wygodną i zaczęłam projektowanie. Zwyczajowo miało być raglanem od góry, ale pomyślałam, że może mi się poszerzanie z jodełką nie udać, więc postanowiłam zacząć od dołu, bo gubienie jest łatwiejsze, ale... wcale nie. O tym przekonałam się dużo później. Zrobiłam więc korpus do pach, rękawy na płasko i zszywałam je, żeby nie mieć problemów z wzorem i kiedy połączyłam wszystko razem i rozpoczęłam gubienie oczek na raglan, zaczęły się schody. Wzór mi się "rozjeżdżał", musiałam dokładnie liczyć oczka każdej części, a w dodatku korpus był dość szeroki i gubienie nadmiaru oczek w wyższych partiach było niemożliwe.
Kiedy byłam już przy szyi, miałam o połowę oczek za dużo. Żal mi było to pruć, więc kombinowałam, że może zrobię kołnierz, albo kaptur, aż dojrzałam do decyzji o spruciu.
Zwykle nie jest mi żal, kiedy zrobię źle, ale martwiłam się, że nie mam koncepcji jak to wykonać dobrze. Odłożyłam więc jodełkowanie na jakiś czas i wróciłam z nowymi siłami.
No i...poszło! :)
Znając poprzednie błędy, starałam się ich nie powtórzyć i powoli, powoli dobrnęłam do końca :)))
i po poprawce
tył wygląda taka całość tak
Guziki w najbliższej perspektywie i mogę hulać :)))
Technicznie:
Włóczka, to połączone dwie nitki- Quito Cheval Blanc i Alpaca Dropsa.
Niestety, nie wiem ile motków, bo już wcześniej robiłam coś z tej wełenki i sfilcowałam końcówki.
Druty chyba 4mm lub 4,5mm
Zmęczyła mnie ta robótka, więc od razu zapragnęłam zrobić coś łatwego, szybkiego, no i... kolorowego.
W dodatku zaczęła się wiosna, rower poszedł w ruch, więc i robótka wędrowała ze mną.
Nie jest wcale cienka, przeciwnie, wełna jak się patrzy, ale wiosną przecież bywa chłodno.
Moja wiosenna etiuda tak rozkwitała wraz z kwiatuszkami:
Zostały mi już tylko rękawy, więc pewnie niebawem zaprezentuję moją wiosenkę. Wszystko byłoby szybciej, gdyby nie to, że nadal dopada mnie zimowa ospałość. Dziś musiałam się mocno postarać, żeby napisać ten post. Proszę o wyrozumiałość, jeśli coś jest namieszane. :) Ożywię się wraz z dłuższym dniem. W dodatku za parę dni zmiana czasu. Dźwignę się :)))
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wszystkim samych słonecznych dni.