Przez całe dwa tygodnie mieliśmy piękną, słoneczną pogodę. Pierwsze dni były dość wietrzne, ale kto by się tym przejmował. Najważniejszy był odpoczynek i tylko to. Nawet forsowne wędrówki lasem lub brzegiem morza nie męczyły nas ani trochę.
Każda chwila dawała mi boskie odprężenie... Były spacery, opalanie, wędrówki do portu, przejażdżki do Kołobrzegu, pobliskiego Dźwirzyna, objadanie się lodami, pysznym ciastem i oczywiście dzierganie :).
W dzierganiu też nie przesadzałam- żadnych skomplikowanych ściegów, wszystko lekkie, łatwe i przyjemne.
Ja już zamilknę, a zdjęcia opowiedzą jak było:
Powitanie
Typowa widokówka, nie da się nie zrobić zdjęcia, kiedy taki widok :)
Na dzień dobry powstał szal z dropsowego Vivaldi o pięknym lawendowym kolorze
(2 motki, druty KP nr 4) Niezwykle mięciutki i delikatny ten moherek.
Zaopatrzyłam się również w inne kolorki ;)
Dziewiarka zawsze na posterunku :)
Wiatr mi wręcz pomagał!
Mąż cierpliwie przemierzał ze mną kilometry wzdłuż brzegu morza
Później w ramach Roku Skarpetki powstała para za maj w kolorze piasku
Nie ma wątpliwości która prawa, która lewa
No i na koniec kolejne podejście do mojego pechowego sweterka, który jakoś nie może mi się udać.
Takie są tłumy w Mrzeżynie w upalny dzień na początku czerwca :)))
Dzierganie leśne
No i ostatni dzień. Pożegnanie.
Po powrocie dalsze przyjemności! Oto prześliczna koralikowa bransoletka, którą..... otrzymałam w prezencie od mojej kochanej Violi. Chwilowo odpuściłam sobie koralikowanie.
Widocznie nie dany mi ten talent, ale nie szkodzi, wystarczy, że Viola ma go bardzo dużo!
Jestem przeszczęśliwa. Nie mogę się nacieszyć. Violu, wielkie dzięki jeszcze raz i jeszcze raz :))))
Została nawet przetestowana przez pewną bardzo młodą damę.
Myślę, że będą zamówienia, Violu ;)
No i kolejna niespodzianka, która spotkała mnie po powrocie, od mojej kochanej Dominiki! :)))
Dominika bardzo chciała zrewanżować mi się za chustę, a ja niecnie ją "wykorzystałam", namawiając na szydełkowy free form. Nigdy, przenigdy sama nie wykonałabym czegoś takiego! Te kolory, nierówne kształty, totalny brak ładu i składu, a jednak tworzą niezwykły efekt. Jestem zauroczona, zachwycona, i okropnie, no co tu dużo gadać, zazdrosna, że ja czegoś takiego nie potrafię... ;(
Dominiko, Tobie również jeszcze raz bardzo dziękuję i gratuluję, bo robiłaś to po raz pierwszy.
Zdjęcia na razie tylko takie, bo zamierzam to dzieło oprawić w ramki. Szukam aktualnie godnej oprawy.
Śliczne te kiełbaski, prawda? :)))
Sweter z bawełny, o którym pisałam poprzednio leży bez rękawów, różowy sweter też już dorósł do rękawów, czyli mam cztery do zrobienia... Muszę je szybko skończyć, bo kolejne bawełny cisną mi się na druty.
Mam też ogromne zaległości w czytaniu Waszych wpisów. W ośrodku, w którym mieszkałam, nie było dostępu do internetu we wszystkich pokojach, trzeba było biegać z laptopem do świetlicy, w której często bawiły się dzieci. Byłam raz i więcej nie poszłam. Zresztą, wolałam korzystać ze słońca, a teraz, kiedy pada deszcz mogę spokojnie pooglądać co tam u Was :)))
Pozdrawiam serdecznie i życzę pięknej pogody wszystkim, a szczególnie urlopowiczom :)))