Łączna liczba wyświetleń

sobota, 19 kwietnia 2014

Co się działo przed świętami

Znów u mnie blogowa cisza, a działo się wiele. No cóż... brak czasu, albo dobrego światła na zdjęcia, czy totalna niemoc, każda wymówka jest dobra :))) Przez chwilę jednak zapowiadało się i tak, że będę miała czas wyłącznie na robótkowanie... Ba! Planowałam założenie sklepu internetowego ze sprzedażą włóczek. Tak, tak... Kupowałybyście u mnie? ;) Mam w pracy rewolucję i jeszcze nie wiem czym to się skończy...

Tymczasem pokażę mój pierwszy wiosenny sweter. Wiosenny, bo kolorowy, ale jednak  ciepły.
Dobór włóczek był dość spontaniczny, absolutnie nie planowałam tego wcześniej.
Zresztą, guzików również :) Wolałabym, żeby były lekkie, drewniane, ale na razie nie mam takich.
A może bym się zajęła sprzedażą guzików???


 Ten piękny bukiet dostałam wczoraj od mojej nowej Sąsiadki! :)

 Włóczki to -  dwa motki tej (klik) i chyba sześć lub siedem motków tej, oczywiście beżowej, ale tutaj już jej nie ma


 Zakończyłam włoskim sposobem, dzięki czemu brzeg jest elastyczny, chociaż troszkę się wyróżnia. Nie przeszkadza mi to.

 No i mój absolutny debiut! Coś, o czym marzyłam od dawna i przygotowywałam się jak do matury :))))
Oczywiście mam na myśli tę metodę wykonania rękawów.  Robiłam mnóstwo próbek, bo nie umiałam dobierać oczek w taki sposób, żeby nie było dziurek. Kombinowałam na wszelkie sposoby, podpatrywałam jak to robią inne dziewiarki, ale szczęśliwie natrafiłam na opis na blogu Antosi (tutaj), który poprowadził mnie za rączkę - dosłownie :))))
Dziękuję, Antosiu!!!!
Ponieważ nie wierzyłam, że mi się uda i że jest to tylko wersja testowa, nie przyłożyłam się zbytnio do dekoltu. Jest trochę za mały i  było kilka wersji wykończenia, żeby nie podduszał. Ostatecznie jest tak.
Rękawy też wykończyłam prowizorycznie i po pierwszej próbie noszenia zdecydowałam, że również wykończę je tak jak  dekolt i dół, ale na razie nie mam do tego weny.
 Dobrze wybrałam włóczkę, maskuje wszelkie błędy :)
Najbardziej zależało mi, żeby na ramionach nie zrobiły się "bufki" i żeby nie było za płytko pod pachą. Na szczęście jest dobrze, ale jednak przy następnej wersji zrobię kilka poprawek. Przy tej metodzie trzeba mocno dopasować ilość oczek do figury. Na ramionach muszą układać się idealnie, inaczej sweter będzie wyglądał jak za mały lub za duży.
Raglan nie jest aż tak wymagający.
 Zdjęcia, niestety, niezbyt wyraźne. Może wreszcie pogoda pozwoli wyjść w plener. Na razie zimno, deszczowo i wietrznie.

 I jeszcze zajrzymy pod paszkę :)
 Sweter wygląda tak, jakby był taliowany, ale nie jest to prawda. Jest prosty i nudny aż do bólu. Nie wykazałam się żadną inwencją. Owszem, z sześciu motków tej włóczki zostało mi trochę i myślałam o szydełkowych ozdobach- kółeczkach, kwiatuszkach czy czymś w tym rodzaju, ale z braku konkretnego pomysłu, zostało tak. Klasyka.
Cieszę się, że wełna wreszcie została wykorzystana, bo kupiłam ją chyba ze trzy lata temu w jakiejś nieprawdopodobnie korzystnej promocji i tak sobie jeździła ze mną na wakacje, była wyciągana i chowana. Czasem kolor mnie zachwycał, a czasem wydawał się dziwny. Teraz jest super i tego się trzymajmy :)
Oczywiście na zdjęciach kolor jest całkowicie przekłamany. To ciemny turkus, czy petrol, coś w tym rodzaju.

 A na święta przygotowałam sobie robótkę lekką, łatwą i przyjemną. To również nowy dla mnie sposób wykonania, a od dawna stosowany przez wiele z Was. Ale o tym pogawędzimy jak skończę :)

A teraz składam Wam najserdeczniejsze życzenia świąteczne i biegnę piec ciasta :)))
Niech te Święta Wielkanocne będą piękne, słoneczne i radosne.