...więc postanowiłam wykorzystać to do prezentacji nowego swetra.
Żeby było ciekawiej, zabrałam też szal, który co prawda zrobiłam już dawno, ale cierpliwie poczekał na swoją kolej i miał pięknie powiewać.
Brązową ścianę wybrałam jako świetnie pasujące tło i .... czekałam na powiew.
I powiew nadszedł z całą swoją mocą!
Zwiało mi nie tylko szal, ale i sweter razem z Mariolką :-)))))) Biegałam po placu i zbierałam dobytek. Poszłam więc w kącik, gdzie było zaciszniej, ale też ciemniej i ściana brzydsza. Nigdzie jednak, nie udało mi się "złapać" prawdziwego koloru swetra. To jest ciemna zieleń, a nie ciemny turkus, jak na niektórych zdjęciach widać. Żadne balanse bieli, ani inne ustawienia nie pomogły. Faktem jest też, że na tym się nie znam, chociaż prób poznania robiłam wiele.
Dziecię mi ten dar zabrało w całości :-).
Pomysł na sweter zaczerpnęłam STĄD i myślę, że jeszcze do niego wrócę właśnie w wersji bawełnianej.
Tak w ogóle, ciągnie mnie już do bawełny, ale mam w planach wreszcie coś nie rozpinanego.... tylko nie mogę się zdecydować od czego zacząć. Zrobię losowanie! :-))))
A tak wyglądały moje dzisiejsze zmagania:
Włóczka swetrowa to Rowan felted tweed; 5 i pół motka, druty nr 3,5mm.( Jednak, jeśli ktoś robi tak luźno jak ja, to lepiej 3mm). Co ciekawe, producent zezwala prać ją w pralce, ale się chyba nie zdecyduję. Włóczka szalowa to jeden motek lace merino Malabrigo, a wzór znalazłam w szalach estońskich.
Bardzo się cieszę, że podobał się Wam mój czerwony "dropsik" i jeszcze bardziej dziękuję za słowa pochwały. Nic tak nie uskrzydla jak uznanie dla tego co robimy, prawda? :-)))
Łączna liczba wyświetleń
sobota, 25 lutego 2012
wtorek, 14 lutego 2012
Zakochałam się...
... na zabój, na zawsze, na "forewer tugezer", z nadzieją na wzajemność...
w Limie Dropsa i moim nowym czerwonym sweterku z niej :-).
Dziś wszystko jest czerwone, więc i ja pod kolor.
Z tej włóczki zrobiłam kiedyś szalik, ale kolor był nieciekawy, natomiast ta czerwień.... mmmm... cudna!
Warto było czekać ;-).
Sam widok jej już robi wrażenie, a później dotyk.
Nie jest jednak jakoś szczególnie miękka, ale dodatek alpaki czyni ją wyjątkową.
Grubość nitki w sam raz, wydajność w normie, oczka same równo się układają.
Po praniu wyciągnęła się niewiele, tylko tyle ile potrzebowałam. Nie wiem jak z filcowaniem, bo próbki nie robiłam, ale wybaczę jej wszystko.
Aktualnie to mój faworyt. Ideał. Jeśli można kochać włóczkę, to ja kocham właśnie tę :-).
Wiem, że jestem w licznym gronie wielbicielek, ale cóż... trza się dzielić. Miłością również....
W pogoni za światłem i słońcem pognałam do mojego lasku, z Mariolką pod pachą, zaraz po pracy i tak było:
Kolor oczywiście jest całkiem inny, ale to nie koniec mojej pogoni :-), ciąg dalszy nastąpi za chwilę....
Ponieważ zostały mi trzy motki, a ja nie chciałam się z nią jeszcze rozstawać, postanowiłam dodziergać szaliczek. Niestety,nie będzie zbyt długi, więc to raczej "naszyjnik", ale to się dopiero okaże, jak skończę-
Kiedy wracałam, spotkałam moje dzieciątko i cyknęłam jeszcze to:
Poszukałam również cieplejszych klimatów i cieplejszego światła....
i wszędzie mnie zachwyca....
.... Mam jeszcze kilka motków ecru... :-)
Wzór ażurowy podpatrzyłam w 10 numerze Sandry z 2011roku, model nr 2. Druty nr 4,5mm.
Na sweter i szalik potrzebowałam 12 motków.
Życzę wszystkim, żeby znaleźli swoją miłość, tak jak ja znalazłam.
Pozdrawiam i bardzo dziękuję za odwiedziny.
w Limie Dropsa i moim nowym czerwonym sweterku z niej :-).
Dziś wszystko jest czerwone, więc i ja pod kolor.
Z tej włóczki zrobiłam kiedyś szalik, ale kolor był nieciekawy, natomiast ta czerwień.... mmmm... cudna!
Warto było czekać ;-).
Sam widok jej już robi wrażenie, a później dotyk.
Nie jest jednak jakoś szczególnie miękka, ale dodatek alpaki czyni ją wyjątkową.
Grubość nitki w sam raz, wydajność w normie, oczka same równo się układają.
Po praniu wyciągnęła się niewiele, tylko tyle ile potrzebowałam. Nie wiem jak z filcowaniem, bo próbki nie robiłam, ale wybaczę jej wszystko.
Aktualnie to mój faworyt. Ideał. Jeśli można kochać włóczkę, to ja kocham właśnie tę :-).
Wiem, że jestem w licznym gronie wielbicielek, ale cóż... trza się dzielić. Miłością również....
W pogoni za światłem i słońcem pognałam do mojego lasku, z Mariolką pod pachą, zaraz po pracy i tak było:
Kolor oczywiście jest całkiem inny, ale to nie koniec mojej pogoni :-), ciąg dalszy nastąpi za chwilę....
Ponieważ zostały mi trzy motki, a ja nie chciałam się z nią jeszcze rozstawać, postanowiłam dodziergać szaliczek. Niestety,nie będzie zbyt długi, więc to raczej "naszyjnik", ale to się dopiero okaże, jak skończę-
Kiedy wracałam, spotkałam moje dzieciątko i cyknęłam jeszcze to:
Poszukałam również cieplejszych klimatów i cieplejszego światła....
i wszędzie mnie zachwyca....
.... Mam jeszcze kilka motków ecru... :-)
Wzór ażurowy podpatrzyłam w 10 numerze Sandry z 2011roku, model nr 2. Druty nr 4,5mm.
Na sweter i szalik potrzebowałam 12 motków.
Życzę wszystkim, żeby znaleźli swoją miłość, tak jak ja znalazłam.
Pozdrawiam i bardzo dziękuję za odwiedziny.
niedziela, 12 lutego 2012
Dostałam zaproszenie...
... do blogowej zabawy i jest to mój pierwszy raz... :-)
Otrzymałam je od Christiny, za co bardzo dziękuję.
Miłego wieczoru i do zobaczenia w Walentynki. Obowiązkowo! :-)))))
Otrzymałam je od Christiny, za co bardzo dziękuję.
Oto zasady zabawy:
- Podaj 5 produktów kosmetycznych łącznie z nazwą firmy, które stosujesz wychodząc z domu, takie must have na wyjście(można dołączyć zdjęcie).
- Utwórz osobny post na swoim blogu z kopią obrazka i informacją kto Cię otagował.
- Przekaż zabawę i zasady 5 innym blogerkom
No i tu jestem w kropce, bo nie używam zbyt wielu kosmetyków. Podrażniają mi oczy i dobór kremów odbywa się na zasadzie prób i błędów. Porady u kosmetyczki też nie zawsze działają.
Pracuję przy komputerze, więc dodatkowe problemy nie są mi potrzebne. Z tego też powodu nie maluję oczu, czyli poranny rytuał przy lustrze odpada :-). Żeby uzbierać pięć, poza perfumami czy kremem, musiałam dołożyć pastę do zębów :-). Tak więc:
1. Pasta do zębów- aktualnie elmex, ale najbardziej lubię Blanx anti-age. Zamawiam ją w aptece internetowej.
2. Krem na dzień- obecnie Olay 7 in one
3. Pomadka ochronna Nivea - nie zbiera się na ustach i nie ma zbyt agresywnego smaku
4. Dezodorant Lady Speed Stick- musi być w sztyfcie, bo aerozol też mnie podrażnia
5. Woda toaletowa - mój numer 1 to Cacharel Noa Perle, numer 2- to Lacoste pour Femme, numer 3- Hugo Boss Femme
To wszystko.
Do zabawy zapraszam:
Violę - Moje robótki i nie tylko
Anię - Moje małe robótki
Atinę - Drutowo życiowo
Yadis- Pomiędzy sztuką a rzemiosłem
Kasię- Wszystko :-) Miłego wieczoru i do zobaczenia w Walentynki. Obowiązkowo! :-)))))
poniedziałek, 6 lutego 2012
Zamienił stryjek...
Zbyt wiele inspiracji w jednym projekcie nie zawsze wychodzi na zdrowie...
Kilka pomysłów chciałam zrealizować za jednym zamachem- połączenie włóczek, wzoru, fasonu, niby w porządku, ale wyszło źle.
Po pierwsze,włóczka to Bamboulene 058 oraz Soprane 058 Cheval Blanc, taki duet zgapiłam na innym blogu.
Wiedziałam, że dodatek bambusa może spowodować rozciąganie, ale liczyłam na to że moherek utrzyma wszystko w ryzach.
Po drugie, bardzo chciałam użyć mój ulubiony wzór w sweterku, a nie tylko w szalach.
Po trzecie, fason który wypatrzyłam, nakazywał wykonanie rękawów wszywanych, klasycznych, a z tym u mnie na bakier.
Po czwarte, druty- nr 6mm
Ale... spróbowałam, tak? Na pierwszy rzut oka powiecie, że wszystko dobrze...
Jednak nie.
Kawa na ławę:
Rozciągnął się niesamowicie! Rękawy nie do opanowania, robiłam dwa razy...
Przody smętnie zwisające, tył sterczący. Mam wrażenie, że bambus rośnie nawet w motku!
Może błędem było wybranie wzoru ażurowego?
Wmontowałam w plisę gumeczkę podtrzymującą, ale było ją widać, więc zastąpiłam to nitką moherkową, ale nie było elastyczne. Uhhh...
Postanowiłam skrócić go od dołu... kolejny wieczór zmarnowany, bo wyprofilowane wcięcie w talii zdefasonowało się. Żenada...
Dodatkowo, to model bez guzików, więc nieustająca walka ze swetrem, żeby nie było widać niedociągnięć, nie uśmiechała mi się. To, co widzicie na zdjęciach, to zwykły pic...
Oszustwo fotografa! :-)))))
Sprułam go.
Co takiego mogłam zrobić, żeby rozciąganie mi nie przeszkadzało?
Oczywiście, poncho!
To fioletowe, które wymęczyłam z Magica, nosi moja koleżanka, więc tym bardziej.
Postanowiłam już nie świrować z pomysłami. Klasyka, klasyka... I niech się rozciąga ile chce!
Zamieniłam druty z 6mm na 5,5mm. Robiłam od góry, nabrałam 80 oczek na golf, później dodawałam oczka w co drugim okrążeniu 12 razy na ramionach i po każdej stronie wzoru warkoczowego.
Zakończyłam gdy było ok.330 oczek. Zużyłam ok.8 motków bambuska i 3 motki moherku.
Moher trochę stracił na puszystości, ale ogólnie układa się ładnie, poncho jest ciepłe i mam nadzieję, że będzie wygodne w noszeniu. Tym razem zdjęcia już bez naginania faktów ;-).
Pozdrawiam bardzo gorąco i życzę samych udanych prac. A jeśli coś się nie uda.... to nic, prawda?
Kilka pomysłów chciałam zrealizować za jednym zamachem- połączenie włóczek, wzoru, fasonu, niby w porządku, ale wyszło źle.
Po pierwsze,włóczka to Bamboulene 058 oraz Soprane 058 Cheval Blanc, taki duet zgapiłam na innym blogu.
Wiedziałam, że dodatek bambusa może spowodować rozciąganie, ale liczyłam na to że moherek utrzyma wszystko w ryzach.
Po drugie, bardzo chciałam użyć mój ulubiony wzór w sweterku, a nie tylko w szalach.
Po trzecie, fason który wypatrzyłam, nakazywał wykonanie rękawów wszywanych, klasycznych, a z tym u mnie na bakier.
Po czwarte, druty- nr 6mm
Ale... spróbowałam, tak? Na pierwszy rzut oka powiecie, że wszystko dobrze...
Jednak nie.
Kawa na ławę:
Rozciągnął się niesamowicie! Rękawy nie do opanowania, robiłam dwa razy...
Przody smętnie zwisające, tył sterczący. Mam wrażenie, że bambus rośnie nawet w motku!
Może błędem było wybranie wzoru ażurowego?
Wmontowałam w plisę gumeczkę podtrzymującą, ale było ją widać, więc zastąpiłam to nitką moherkową, ale nie było elastyczne. Uhhh...
Postanowiłam skrócić go od dołu... kolejny wieczór zmarnowany, bo wyprofilowane wcięcie w talii zdefasonowało się. Żenada...
Dodatkowo, to model bez guzików, więc nieustająca walka ze swetrem, żeby nie było widać niedociągnięć, nie uśmiechała mi się. To, co widzicie na zdjęciach, to zwykły pic...
Oszustwo fotografa! :-)))))
Sprułam go.
Co takiego mogłam zrobić, żeby rozciąganie mi nie przeszkadzało?
Oczywiście, poncho!
To fioletowe, które wymęczyłam z Magica, nosi moja koleżanka, więc tym bardziej.
Postanowiłam już nie świrować z pomysłami. Klasyka, klasyka... I niech się rozciąga ile chce!
Zamieniłam druty z 6mm na 5,5mm. Robiłam od góry, nabrałam 80 oczek na golf, później dodawałam oczka w co drugim okrążeniu 12 razy na ramionach i po każdej stronie wzoru warkoczowego.
Zakończyłam gdy było ok.330 oczek. Zużyłam ok.8 motków bambuska i 3 motki moherku.
Moher trochę stracił na puszystości, ale ogólnie układa się ładnie, poncho jest ciepłe i mam nadzieję, że będzie wygodne w noszeniu. Tym razem zdjęcia już bez naginania faktów ;-).
Pozdrawiam bardzo gorąco i życzę samych udanych prac. A jeśli coś się nie uda.... to nic, prawda?
Subskrybuj:
Posty (Atom)