Nie ma z tym stanem nic wspólnego nadchodząca zima, ani krótszy dzień, ani sama nie wiem co...
Dziewiarska rozsypka polega na tym, że ja, zawsze cierpliwie kończąca jedną robótkę zanim zaczęłam drugą, nagle mam rozpoczętych kilka! I to nie dwie, ale trzy, w tym czasie zrobiłam coś tam mniejszego i już przygotowałam następne motki, bo nagle mam nowy plan. Nigdy, ale to nigdy tak nie robiłam. I było mi z tym dobrze. Co spowodowało tę zmianę? No nie wiem... naprawdę nie wiem.
Przeszkadza mi taki stan rzeczy. Nie wiem za co się złapać. Kiedy poświęcam czas jednej, mam wyrzuty sumienia, że inne leżą.
Bo tak naprawdę, to chyba wyrzuty sumienia mnie do tego skłoniły.
Najpierw zabrałam się za dłubaninkę, której próbkę pokazałam poprzednio. Jednak wolno mi szło, miałam wrażenie, że długo niczego nowego nie zacznę, a tu tyle pomysłów czeka. Postanowiłam, że to będzie taka robótka podróżna, noszona w torebce, póki mała, może być przeznaczona na specjalnie okazje, typu czekanie gdzieś na coś.... Okazało się, że to ona czeka... bo ja nie wychodzę z domu... ale o tym za chwilę.
Jak wiecie, oprócz drutowania, lubię pojeździć rowerem lub pobiegać. Pogoda sprzyja, więc trzeba korzystać. Co prawda szybko robi się ciemno, ale przecież są oświetlone miejsca, a poza tym obiecałam sobie, że będę biegać dopóki nie zrobi się za zimno. Wprawionym biegaczom nie przeszkadza ani deszcz, ani śnieg, trzeba tylko dobrać odpowiednie ubranie, ale ja nigdy w takich ekstremalnych warunkach nie szalałam zbytnio. Korzystając z ciepłego wieczoru, wybrałam się na szybki spacer. Czułam się dobrze, energia mnie rozpierała, więc zaczęłam biec. Uwielbiam to!
Tym razem nie poszłam na stadion, bo tam akurat jest słabo oświetlone, ale na naszą nową, piękną obwodnicę. Niestety, po jakichś czterech kilometrach od domu, niefortunnie powinęła mi się stopa i upadłam. Poczułam okropny ból w kostce i zauważyłam, że gwałtownie puchnie. Cóż...miałam już to kiedyś dwukrotnie i dobrze wiedziałam, że sama do domu nie wrócę. Tym razem było o wiele gorzej, opuchlizna większa niż zwykle i ból mocniejszy. Po chwili wahania i za usilną namową męża, wezwałam pogotowie... Dwie godziny później kuśtykałam do domu ze świeżutkim gipsem...
Na razie dostałam trzy tygodnie zwolnienia od jednego chirurga, ale drugi już mi zapowiedział, że gips ponoszę z pięć lub nawet sześć tygodni, a leczenie potrwa pół roku!
Zatem od dziesięciu dni leżę grzecznie w łóżeczku, troszkę śmigam po domu, ale wtedy ból się nasila, więc szybko wracam .... i dziergam :))))
Właśnie w tych okolicznościach zabrałam się za mój kolejny wyrzut sumienia- a mianowicie fajną włóczkę w niefajnym kolorze. O tym też opowiem w następnym wpisie, jeśli robótka doczeka się końca. Włóczka jest bardzo cienka i używam drutów 2,75mm, więc to potrwa. Ale wygląda na tyle dobrze, że na tym sweterku aktualnie się skupię. Niefajny kolor otoczyłam innymi, ciekawszymi i humor mi się poprawił :)))
Z mniejszych form, wykonałam w ramach testowania trzy wersje otulacza, ale zdjęć na razie nie pokażę. Zresztą, jednej z tych wersji już nie ma, bo została spruta... Włóczka od dawna leżąca w pudłach, nagle wydała mi się niezwykle interesująca, a tego koloru już nigdzie nie ma.
Ba! Nawet zabrałam się za robienie swetra, bo tak bardzo mój zachwyt urósł, ale .... spojrzałam w lustro, popukałam się w czoło i grzecznie odłożyłam motki...
Proszę zatem o wyrozumiałość i współczucie (mam na myśli to robótkowe niezdecydowanie), a ja ze swej strony postaram się szybko wszystko pokończyć, gipsu się pozbyć i do świata żywych powrócić... bo tak szczerze mówiąc, wolę mieć mniej czasu na dzierganie, chodzić do pracy i wrócić do obowiązków, niż nosić gips, nawet tak pięknie ozdobiony....
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę nadal tak pięknej jesieni jaka jest u nas :)))
Właśnie wróciłam z fb a tam gips też u Eli.U ciebie też gips ,czy to ta sama Ela czy może inna?
OdpowiedzUsuńTak to bywa,kochana :) wszystko będzie dobrze:)tylko ten czas.Ja też w lipcu miałam wstawioną endoprotezę biodra i wydawało mi się ,że nigdy nie będzie normalnie:( Jest listopad a ja chodzę już do pracy:) jest ok. latam:)))))!!!!
pozdrowionka cieplutkie Elu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Anitko, to ta sama Ela :)))))
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie i życzę ciągle dobrej kondycji :)
Zaprosiłam Cię na FB, bo wtedy łatwiej do Ciebie zaglądać. Twój blog nie aktualizuje się na liście bocznej i czasami zapominam do niego zaglądać, a tam takie piękne rzeczy pokazujesz!
Bardzo ale to bardzo mi przykro,że nóżka taka chora - ale wiesz drutki i szydełko wredoty chyba się cieszą:) .
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko i życzę powrotu do zdrowia
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam :) A z tymi wredotami to trafiłaś w samo sedno...
UsuńAle Ci współczuję! Jedyny pozytyw w tym wszystkim to to, że może pokończysz wszystkie dziergadła :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Całe szczęście, że jest chociaż jakiś pozytyw ;))))
OdpowiedzUsuńOj Eluś to się narobiło z ta nóżką ,ale wszystko będzie dobrze tylko trzeba troche czasu i cierpliwości .
OdpowiedzUsuńWiesz w sumie to ja też zawsze kończę to czo zaczynam ,nie pamiętam kiedy miałam rozpoczęte choćby die robótki .Ale może miałaś taka potrzebę rozpocząć kilka naraz .Ustal kolejność i trzymaj się tego i ino mik jak się obrobisz ze wszystkim .
Pozdrawiam Cię Kochana ,zdrówka życzę i sprawności ruchowej .
Ewa
Ewuniu, bardzo Ci dziękuję. Postaram się już nie dopuścić do takiego stanu. Jedna robótka aż do końca ;). Przez to nie mogę Wam nic pokazać...
UsuńKochana Elu - najważniejsze życzę Ci dużo zdrowia
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o niezdecydowanie... no cóż czasami i to nas spotyka :-) Ja mam zamówione dwa omotki na szyję, a i tak robię to, co chcę, czyli sweterek dla siebie :-) Bardzo jestem ciekawa, czy będę zadowolona...
Bardzo jestem ciekawa, co stworzyłaś, więc czekam na zdjęcia :-) A na razie leż grzecznie w łóżku i odpoczywaj.
Pozdrawiam serdecznie.
Kasiu, bardzo Ci dziękuję. Leżę grzecznie, bo nie chcę powikłań. Nie jestem już taka młodziutka, kiedy to goi się jak na przysłowiowym psie :))))
UsuńJak już Cię zdążyłam trochę poznać, to podejrzewam, że jak zwykle nie będziesz zadowolona ze swej robótki, ale tak naprawdę zrobisz coś wspaniałego! :))))
No cóż, nie zawsze sport to zdrowie... A poważniej, to pomyślnego powrotu do zdrowia Ci życzę , kuruj się solidnie ! Na zdjęcia ukończonych robótek też czekam, nie mogę się napatrzeć na Twoje sweterki.
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia :) Specjalnie napisałam ten post, żeby zmobilizować się do rychłego zakończenia tych rozgrzebańców.... :)))))))))
UsuńNie przejmuj się tym ze rozgrzebanych kilka prac... czasem tak jest i już. Serdecznie pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńTrochę mnie to przerosło, bo nie jestem przyzwyczajona. Obawiałam się reakcji łańcuchowej - pełno rozpoczętych robótek we wszystkich koszyczkach i zakamarkach :))))))))))
UsuńNiech nóżka szybko zdrowieje:).. tak to już jest,że jak nie mamy czasu to chcemy poleżeć, odpocząć, podziergać, a jak mamy go przymusowo więcej to wcele nie ma z tego radości..... jestem strasznie ciekawa nowych udziergów:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam zdrowotnie;)
Dziękuję, Basiu. Świetnie to ujęłaś :) Ja też jestem ciekawa tych udziergów :))))
UsuńTargają mną podobne dziewiarskie rozterki. My, drutomaniaczki, już tak mamy. Powodzenia :) Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie :) http://wharmonii.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie jestem sama w tym zagubieniu, ale postaram się szybko doprowadzić do stanu jedna robótka na drutach. :) Pozdrawiam, dziękuję za zaproszenie .
UsuńJa też czasami tak mam - rozpoczętych kilka robótek i nowe pomysły na następne! Kilka leży gdzieś w pawlaczach, prawie gotowych. A jeszcze na dodatek z każdego wyjścia na miasto kolejne zakupy włóczek...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak boleśnie doświadczyłaś biegania, bo te kilka miesięcy leczenia wcale nie będą przyjemne, choć ulubione hobby jakim jest dzierganie, troszkę złagodzi Twój ból!
Życzę zdrowia i serdecznie pozdrawiam:))
Dziękuję za wsparcie. To dla mnie dużo znaczy. Kupowanie włóczek jest jak kupowanie słodyczy - zapowiada mnóstwo fajnych wrażeń :))))
UsuńPozdrawiam Cię Małgosiu.
Czyli teraz Elu jest normalnie-kilka rozgrzebanych robótek:))Pobudziłaś moją ciekawość,tyle robótek i wszystkie obiecująco się zapowiadają.Niestety (dla Ciebie) czasu Ci na nie nie zabraknie.Nóżce zdrowia życzę i czekam na gotowe dzieła.A ten komin co to cała Warszawa miała paść z wrażenia też jeszcze nie gotowy?Ściskam mocno:))
OdpowiedzUsuńU mnie to nie jest normalnie i szybko wyjdę z tego impasu :))) Ta pierwsza robótka, torebkowa dłubaninka chyba jednak zostanie spruta. Nie zrezygnuję z tej kompozycji kolorów, ale wymyślę coś szybszego. Może po prostu podwoję nitki? A pozostałe ... może do końca tygodnia się ogarnę. Kominów zrobiłam kilka, ale Warszawa miała paść z wrażenia na widok swetra z kwiatuszków szydełkowych...no więc nie padnie.... :)
UsuńNóżka się goi i już boli znacznie mniej. Kiedy to piszę mija dokładnie dwa tygodnie jak siedziałam na mrozie i czekałam na pogotowie :).... Pozdrawiam Cię, Tonko serdecznie i również zdrówka życzę.
Ja mam na to wszystko tylko jedno : " normalka", ale Perfekcyjna Pani siedzi biedna z chorą nóżką ma dużo czasu i myśli, myśli ... Elusia dużo zdrowia , dużo pomysłów i i realizacji ich oraz samych pozytywnych myśli i więcej optymizmu. A jak nóżka wyzdrowieje to wpadniesz do mnie i coś na tą chorą dusze poradzę - naleweczka?Pozdrawiam i buziaki.
OdpowiedzUsuńNaleweczka! :) Alu, Ty zawsze wiesz czego mi trzeba :))))
UsuńPozdrawiam i czekam z niecierpliwością.
A to może być szybko jak tylko zdejmiesz gips . Nalewki są dwie z aronii i z pigwowca. Na zgojenie i ukojenie.
UsuńBiedulko....wracaj szybko do formy:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię Krysiu. Staram się grzecznie przestrzegać zaleceń lekarza :))
UsuńElu ja też nie lubię mieć zaczętych kilku robótek- po prostu lubię skończyć to co już zaczęte.Ale czasami zdarza się tek że coś mi nie wychodzi i wiesz co wtedy robię- zaczynam następną ale dziergam wtedy to co uwielbiam czyli chustę i to taką którą robiłam już dziesiątki razy,odprężę sie przy niej i jakoś bardziej pozytywnie patrzę na świat.:)))
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka Eluniu!!!!
Pozdrawiam Anita
Dziękuję, Anitko :) O tak, chusta jest dobra na wszystko. Już mi brakuje i tak jak pisałam u Ciebie, zamierzam zrobić Echo lub prosty szal jednym z moich ulubionych wzorów. Może nawet czapkę sobie machnę :)
UsuńTobie również życzę dużo zdrówka :)
Przede wszystkim zdrowia i jak najszybszego powrotu do pełnej sprawności fizycznej! Zaczęte robótki zapowiadają się bardzo ciekawie i jestem pewna, że wkrótce przynajmniej z większością z nich się uporasz :). Nie ukrywam, że bardzo jestem ciekawa efektu końcowego :). Serdeczności :))
OdpowiedzUsuńDziękuję, Asiu. Uporam się, uporam, muszę się uporać, bo mi się pomysły piętrzą w głowie i jeszcze jakaś eksplozja nastąpi :). Ten cieniutki sweter chyba skończę w pierwszej kolejności, później rękawy w różowym, a dłubaninkę spruję :) Zamiast tego zrobię chustę, albo szal i zrekompensuję ubytek. Bilans wyjdzie na zero i znowu będzie jedna robótka na drutach, a ja osiągnę spokój... Pozdrawiam Cię gorąco.
Usuń