Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 27 września 2011

Obchody rocznicowe...

...odbyły się w plenerze. Piliśmy szampana, córka paradowała w MOIM ponczku, ja rozpoczęłam szal z rudej alpaki Artesano (niebiańsko ruda) i byłoby super, gdyby... nie przegoniła nas burza i ulewa! Coś podobnego! Tego nie było w planach. Ale dobra, zrobiło się ciemno i i tak mieliśmy wracać. Udało mi się zrobić kilka fotek, jednak modelka nadal nie w formie.

Wygląda tak:

Tak:


I jeszcze tak:

Mój rudasek zakolegował się z maślaczkami, które tego lata rozpanoszyły się na naszym trawniku:

To jedyne miejsce, gdzie aparat "zobaczył" kolor włóczki.

Jutro napiszę o mojej utajonej miłości do Noro.....

2 komentarze: