Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 25 czerwca 2012

W ramach treningu

 tworzenia chust, wyszukałam kolejne samotne moteczki, które na nic innego by się nie nadały.
Lace Merino Malabrigo i Angel Bergere de France. Z Malabrigo robiłam już dwa szale i bardzo lubię tę wełnę za jej lekkość i delikatność. Trzeci precelek leżał długo, chyba ze dwa lata... bo nie bardzo podobały mi się jego kolory. W  monitorze wyglądał całkiem inaczej niż w rzeczywistości i tak jakoś nie miałam do niego serca :-))), aleeee wreszcie doczekał się.
Zanim zaplanowałam główny wzór, wcześniej postanowiłam, że z brązowej włóczki zrobię zwiewną falbankę. Angel jest jeszcze cieńszy niż lace merino, więc istniała szansa na powiewanie.
Wiedziałam, że kolory będą "dawać po oczach" i trudno mi było wybrać odpowiedni wzór.
Ażur byłby słabo widoczny, więc nie chciało mi się wysilać i zrobiłam pajęczynkę, taką zwyczajną -trzy oczka z trzech, jedno prawe. Być może nie był to najlepszy wybór, bo przed blokowaniem chusta miała kształt rombu - przy szyi powstało coś w rodzaju kołnierza. Musiałam mocno naciągać, żeby był trójkąt.
A kiedy przystąpiłam do robienia zdjęć, okazało się, że w żadnych okolicznościach nie mogę uchwycić rzeczywistych barw... Jak na jednym zieleń jest prawidłowa, to bordo za jasne, jak bordo dobre, to żółty za jaskrawy, przez cały dzień (w niedzielę) latałam z Mariolką po trawniku, no i jest jak jest.
A jest tak:
               Jako ozdobniki posłużyły tym razem kwiatuszki z ogródka mojej Mamy

                                          A to z łąki


                                                 Czekanie na wianie :-)))






                                  A to wynik tańca chusty na wietrze

   A tutaj zapowiedź kolejnej robótki w ramach treningu chustowego i  wymiatania z szuflady włóczek, które nie doczekały się pierwotnego projektu.
A jest szansa, że szybko skończę, bo pogoda nie zachęca do wycieczek rowerowych, ani nawet pieszych.

Bardzo się cieszę, że zaglądają do mnie kolejne Czytelniczki, co ogromnie mnie mobilizuje!
Również ja odkrywam nowe blogi, jestem oszołomiona ich ilością i przepięknymi pracami, które można oglądać godzinami. Dopiero w sierpniu będę miała urlop i zamierzam więcej czasu poświęcić na blogowanie. A tymczasem pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i życzę powrotu prawdziwego słonecznego lata.

wtorek, 19 czerwca 2012

Kolejna próba

...zrobienia chusty  ... i nadal niezupełnie udana. Od dawna (czyli od czasów, kiedy nie miałam pojęcia że za niektóre projekty na Ravelry trzeba zapłacić) podobała mi się ta chusta, jednak uparłam się, że sama dojdę jak ją zrobić. Gapiłam się i gapiłam, robiłam próbki, odwracałam fotki i nie wykombinowałam jak "wmontować" wzór w zwiększającą się liczbę oczek. Jest nawet taka wersja darmowa, ale tego też nie mogę załapać, po prostu niechustowa jestem!
Postanowiłam, że chwilowo odstawię ambicję na bok i zastosuję wzór taki, jaki umiem i lubię.
Połączyłam dwie włóczki - dwa motki tej i jeden tej. Oczywiście nie kupowałam ich specjalnie, tylko pozostały z wcześniej niezrealizowanych planów... Żal mi było, że leżały.


Sprytnie wykombinowałam, że taka ładna wełna nie musi mieć jakiejś wymyślnej formy.
Pierwszy motek  to gładki obszar, drugi to część z wzorkiem, a pas fioletowy to reszta lace oczywiście podwójnie. Szło szybciutko, bo dziergałam w trakcie meczów, więc druty były napędzane przez emocje :-))))). No cóż... emocje były i poszłyyyyyy... w druty :-))))))











Specjalistki od razu zauważą, że na środku wzór "oddala" się, bo obawiałam się nadmiernego przyrostu oczek w kolejnych rzędach. Ale przynajmniej jestem świadoma czego nie umiem :-))).
Anitko, wierzyłaś we mnie i zachęcałaś, więc to nie będzie ostatnie podejście. Obiecuję.
Ogólnie rzecz ujmując, jestem bardzo zadowolona. Chusta jest lejąca, miękka i przyjemnie opatula.
Obie włóczki bardzo polecam, są wspaniałe!
Zdjęcia robiłam w niedzielę, ale znów wskoczyłam na rower, więc czas na siedzenie przy komputerze trochę się skurczył. Powoli zwiększam dystans i mam nadzieję, że niedługo wrócę do formy.
Dzień jest długi, można szaleć :-))) Na początek odwiedziłam moją ulubioną łąkę.

                        Zdjęcie zrobione przed godz 21:00! A słońce jeszcze świeci, super, nie?:-)

Jestem mile zaskoczona, że zwiększa się grono Obserwatorów! Serdecznie witam :-))))
Pozdrawiam wszystkich bardzo gorąco i dziękuję za miłe słowa jakimi mnie obdarzacie.
P.S. Oczywiście zaczęłam kolejną chustę.

wtorek, 12 czerwca 2012

Ot, poncho...

....nic wielkiego. Łatwiejsze niż chusta, coś dla leniuchów takich jak ja. Nie poszalałam ani ze wzorkiem, ani z wielkością. Nie było mi to potrzebne, bo włóczka tata - ich kolor i skład wystarczyły mi za wszystko. Początkowo obawiałam się, że będzie zbyt krótkie i będę musiała dokupić motek  Magika, ale po praniu okazało się, że jest idealne. Miałam też ambitne plany, żeby ten ostatni odcinek zrobić ażurkiem, aby nadać lekkości, ale to się nie udało- po pierwsze za mało wełny, a po drugie, przy tych paskach nic już nie było potrzebne. Zwykły ściągacz uwieńczył dzieło :-). Zdjęcia robione bardzo szybko, bo deszcz zaczynał padać i komary mnie napadły. Zresztą i zdjęciowo nie ma tu przy czym szaleć

                                                                        Z przodu
 Po bokach dodałam po dwa oczka co 10 okrążenie, żeby nie podnosiło się całe poncho przy lekkim podniesieniu ręki
                                                                              Z tyłu
                                                                     Widok na detale



                                                  I moje ulubione ujęcie - BIG CYC!:-))))

            Włóczki Quito zużyłam 4 motki, Magic 1 motek, druty KP 4mm górna część, 4,5mm paski.

             Zajawki kolejnej robótki nie będzie, bo na razie niczego nie zaczęłam.
Czekam na MECZ!:-)
Bardzo dziękuję za komentarze po naszym spotkaniu. Jestem ciągle pod wrażeniem.  Chciałabym, żeby były następne i żeby było nas coraz więcej.
Życzę Wszystkim wspaniałych emocji piłkarskich... wiadomo o co chodzi :-)
P.S. Dziękuję za trzymanie kciuków! Podziałało. Córka pięknie się obroniła na 5 i 4+.
Mam w domu fotografa. Jestem taka szczęśliwa! :-))))

niedziela, 10 czerwca 2012

Na gorąco!

Zaledwie dwie godziny temu skończyło się nasze spotkanie z okazji
Światowego Dnia Dziergania w Miejscu Publicznym :-).
 Pogoda niestety zawiodła i nie mogłyśmy pochwalić się swoją pasją na zewnątrz, więc rozsiadłyśmy się w fotelach kawiarni hotelu Caspar w Cieplicach. Rok temu byłyśmy z Magdą tylko we dwie, a tym razem uzbierała się aż siedmioosobowa roześmiana gromadka i biorąc pod uwagę różne okoliczności, można powiedzieć, że dziewczyny przyjechały z całego świata! :-)))))
Od samego początku czułyśmy się tak, jakbyśmy się znały od dawna.
Inni goście zerkali tylko zazdrośnie, bo u nas było gwarno, wesoło, no i dziergająco :-).
Otrzymałam zgodę na publikację zdjęć, więc pokazuję -


                                                                         Oto nasz portret
                                Później nastąpiło oglądanie rozpoczętych i zakończonych prac







                                    A później druty i szydełka poszły w ruch, aż iskry leciały :-)




                                                 Widok tych pracowitych rączek- bezcenny!








                                               A to nasz wierny obserwator. Lubi nas! :-)
Czas minął szybko, bezlitośnie i nieodwracalnie, ale umówiłyśmy się na następne spotkanie i wcale nie za rok! Bardzo się cieszę, że nam się to udało. Jestem niesamowicie naenergetyzowana dziewiarsko (przepraszam za tego językowego łamańca) i znowu naprostowana, że to co robię, to nie szaleństwo tylko fajne hobby.
Pozdrawiam Dziewiarki całego świata. Łączmy się. :-) Dobrej nocy.